Pełen tytuł powinien brzmieć „Lucky „Kukuś” Psychopata, czyli pies miesiąca Maja, ale troszkę zbyt długi by wyszedł.
Mój towarzysz na ostatnim dogtrekkingu to wyjątkowy przedstawiciel swojego gatunku. Drugiego takiego w schronisku nie znajdziecie, a jego wyjątkowość potwierdzić może każdy, kto zna go dłużej. I żeby nie czarować – niekoniecznie znajomość ta może przybrać formę przyjaźni.
Ten mały i uroczy piesek o anielskim spojrzeniu, który oczętami zapewnia każdego, że jego pobyt w azylu jest nieporozumieniem, ma na koncie kilka incydentów z użyciem ząbków w mało szlachetnym celu.
Po raz pierwszy trafił do nas, jako słodki szczeniaczek dawno temu, kiedy jeszcze mi do głowy nie przyszło, że los zamiast w mundur policyjny zaprowadzi mnie do schroniskowych boksów. Oczywiście został adoptowany – niestety do ludzi, którzy nie udźwignęli ciężaru wychowania szczeniaczka i robiąc to „po swojemu” (wszyscy pracownicy „uwielbiają” to stwierdzenie) narobili mu w główce strasznego bałaganu.
Wrócił do nas z powodu agresji (niestety jak się później okazało nie jeden raz), z poważnymi problemami behawioralnymi skierowanymi zarówno do ludzi jak i innych psów.
Jaki natomiast Kukuś jest w schronisku, skoro twierdzę, że czasami w azylu psy odcięte od patologicznej relacji z właścicielem stają się zupełnie normalnymi psiakami? To zależy od tego, kogo się spytacie. Dla mnie jest bardzo trudnym pieskiem, z którym da się jeszcze dużo rzeczy wypracować przy odpowiednio dużej dawce dyscypliny. Miłość oczywiście również jest ważna i powinna być punktem wyjścia przy każdej adopcji, natomiast samą miłością daleko się nie zajedzie i należy – zwłaszcza przy takim psie – odznaczać się silnym charakterem, być osobą stanowczą, cierpliwą i potrafić jasno wyznaczać psu granice. Jeżeli ktoś to potrafi, to Lucky mógłby wyjść jeszcze na ludzi. Oczywiście te wszystkie problemy nie odejdą na zawsze – gdzieś tam mogą w nim siedzieć czekając na słabość właściciela, niektóre mogą pozostać, ale jestem daleka od skazywania go na dożywocie za kratami.
Na dogtrekkingu spisywał się właściwie bez zarzutu. Czasami się zapominał i skakał na mnie robiąc mi kilka siniaków na pamiątkę, ale jeżeli ktoś go nie zna, to nigdy by nie powiedział, że to zwichrowany pies w jakikolwiek sposób. Może zastanowiłoby go tylko, dlaczego osoby mu towarzyszące nie są zbyt skłonne do zbliżania twarzy do jego pyska. Ale w końcu nie wszyscy muszą lubić być lizani po twarzy. A delikatność, z jaką bierze smaczki z ręki jest zaskakująca dla wszystkich, którzy kiedykolwiek widzieli go w akcji „przy karmieniu”. Nie ciągnie na smyczy tak bardzo jak w schronisku, a i do psów nie jest, aż tak nachalny.
Jakie więc ma zalety, na które warto zwrócić uwagę w stercie wad?
– Zachowuje czystość w domu.
– Jest niewielkich rozmiarów.
– Ładnie chodzi na smyczy.
– Akceptuje kaganiec.
– Uwielbia zabawę. Piłeczki, pluszowe misie to jego królestwo.
– Potrafi się dogadać z innymi psami.
– Potrafi ładnie jeść z ręki.
– Akceptuje zarówno szelki jak i obrożę.
– Wieku w ogóle po nim nie widać i spokojnie można z nim szaleć po górach, tam gdzie młodsze psy nie dają rady.
– Potrafi korzystać z klatki kenelowej.
Nie będę tutaj twierdzić, że Lucky prosi o domek i opowiadać łzawych historyjek o latach spędzonych w schronisku. Jeżeli ktoś z was chciałby go wziąć pod swe skrzydła to musi być to nie tyle odruch serca, ale dobrze przemyślana decyzja. Jest to pies tylko dla ludzi z doświadczeniem i to nie na zasadzie „bo miałam już pięć psów i żaden nie był problemowy”. Lucky będzie. Przynajmniej na początku zanim mu nie zafundujecie musztry.
Oczywiście służę zawsze pomocą po adopcji i po cichu liczę na to, że gdzieś tam w Polsce jest osoba stworzona dla Lucka, a Lucek dla tej osoby.